czwartek, 1 grudnia 2016

Celtowie cz.3 - Uczta

Obyczaje, obrzędy i wszystko to, co zostało zawarte w tak zwanych

Kącikach celtyckich, opracowywanych do audycji przez 

Kacpra Wawrzyniaka.


16 maja 2016
Trzeci kącik celtycki rozpoczynał się utworem:

Celtibeerian - Fields of Celtiberia

Ach... Słońce właśnie zachodziło za wzgórzami Arwernów na południu.
Obszarpane przez wiatr chmury sunęły leniwie, skąpane w pomarańczu
ostatnich promieni. Fale rzeki Awary delikatnie miotały się po błotnistych
płyciznach, wśród wysokich trzcin. Powietrze było przesycone wilgocią.
I to nie przez otaczające osadę bagno, za północnymi stokami.
Dosłownie kilka nocy minęło od zakończenia festiwali religijnych
z okazji rozpoczęcia lata. Świat ociekał soczystą, młodziutką zielenią.
Krzewy mieniły się kwitnącą bielą. Bzy kolorowały okoliczne lasy czarując
zapachem. Nawet kilka jaskółek zdążyło wrócić z zaświatów.
Piszczały wesoło tego wieczora, beztrosko kołując nad wysokimi trawami.
Nie wszyscy jednak mogli się cieszyć wolnym czasem. Choć Awarikum
zawsze było głośnym grodem i niezwykle żywym. Od lat kręcił się tu
ogrom ludzi, częściej obcych niż tutejszych. Nie powinno to jednak dziwić.
Nazwa oppidum – most na rzece Awarze – nie wzięła się znikąd.
Najpotężniejsze w obecnym czasie osiedle w całej Galii. Rzeką codziennie
pływały łodzie z dostawami wina z greckiej Masali i odpływały ze
znakomitymi wyrobami miejscowych rzemieślników. Awara była
najlepszą drogą transportu. Choć nie można zapomnieć o sieci dróg
wokół grodu. Od pierwszych dni panowania Najwyższego Króla każdy
trakt był regularnie remontowany, patrolowany, w skrócie zadbany.
Tak, by każde stukające o drewniany chodnik koło wozu doprowadziło
podróżnika do serca Galii – kraju Biturygów.
Tego malowniczego wieczora kół stukało setki. Od rana przedstawiciele
wszystkich znanych plemion zmierzali do Awarikum. Miała się
odbyć z dawna zapowiadana uczta, trwająca dziewięć dni i dziewięć nocy.
Wielkie zgromadzenie, które miało zmienić losy Celtów i oblicze Europy.
 

Celtibeerian - The Great Feast

Na placu panowało wielkie oczekiwanie. Oppidum mieniło się ogniem
pochodni, słońce już dawno ustąpiło księżycowi. Cała szlachta, wszyscy
możni znanego celtyckiego świata trwała w kompletnej ciszy.
Nawet ogary i odyńce, które na co dzień kręciły się po ulicach
stały się niezwykle spokojne. A takie sytuacje nie są częste.
Rozgorączkowany, wojowniczy lud, ambitny i ruchliwy rzadko
ściska tak głęboka pokorność. Nawet Najwyższy Król, choć słynący
z ogłady i rozwagi nie miał tak wielkiej władzy by poskromić swoich
poddanych. Przyczynić do tego mogła się tylko niewielka grupa ludzi.
W końcu pojawiły się pierwsze oznaki wyczekiwanych gości – dźwięk
brzęczących dzwoneczków. Z każdą sekundą coraz intensywniejszy,
a jednocześnie niezwykle łagodny. Piękne białe konie dostojnym krokiem,
bez najmniejszego wysiłku ciągnęły orszak rydwanów niosących
czcigodnych panów. Najwięksi myśliciele, potężne umysły otoczone
mistyczną aurą obecności. Jedni z nich byli kapłanami, służyli bogom,
pielęgnując ich sanktuaria. Inni filozofami i nauczycielami gotowi udzielić
odpowiedzi na każde pytanie. Także strażnicy pamięci, historycy
i nauczyciele – gotowi udzielić odpowiedzi na każde pytanie.
Wśród nich też i sędziowie, osoby o niezwykle władczym charakterze,
którego zdania nikt nie ważył się podważyć. Oczywiście i medycy,
dla których nie ma choroby, której nie można zwalczyć. I muzycy –
władający niezwykle cenną sztuką, w której lubowali się Galowie.
Druidzi. Bez nich żadne tak ważne wydarzenie nie mogło się odbyć.
Ugiął się każdy kark, zadrżały serca zebranych, kiedy najwyższy z nich,
w zdobionym diademie na głowie pobłogosławił obecnych.
Najwyższy Król z szacunkiem zaprosił mędrców do wielkiej hali gdzie
odbyć miała się uczta. Nie był to byle jaki budynek. Każdy mąż
w dowolnej chwili mógł korzystać z dobrodziejstwa króla.
Jadła i napoju nigdy nie brakowało. Miejsce przy ognisku zawsze
było przygotowane. A kiedy trapił kogoś wielki problem, Najwyższy
Król zawsze służył pomocą. Wspierał w chwili wojny, obdarzał
dobrami w chwili biedy, interweniował w momencie naruszenia
godności. Był ojcem swego ludu, wybrańcem bogów, który zapewniał
dostatek i bezpieczeństwo. A jego imię brzmiało...

Eluveitie - King

Ogromny budynek hali podpierały wielkie dębowe belki.
Ściany niby zatoczone cyrklem, podbudowane kamiennymi
fundamentami. Jego centrum było wielkie ognisko. Otaczało je
kolejno trzy kręgi ław, w których zasiąść mieli przedstawiciele
wszystkich ludów Galii. Zewnętrzny pierścień zajęła cała grupa
wojowników. Młodych, zaciętych, niepokornych, żądnych przygód
młodzieńców. Och jak często byli oni sprawcami niepotrzebnych burd.
Jak łatwo ulegali wszelkim manipulacją. Młode serca, szczere w swych
chwiejnych emocjach.
Drugi krąg – środkowy – zajęli naczelnicy. Głowy swoich rodów,
doświadczeni rycerze i wielcy politycy. To oni decydowali o losach
poszczególnych plemion. Wydawali za mąż swoje dzieci, by zawierać
sojusze i inne umowy służące własnym klanom. U boku towarzyszyły
im szlachetne żony. Piękne damy, chowające swe bujne fryzury pod
barwnymi welonami. Za ich plecami często stało na straży dwóch giermków.
Jeden był nosicielem tarczy, drugi nosicielem włóczni. Byli to chłopcy
z zaprzyjaźnionych klanów, adoptowani, będący na swoistej służbie.
Przygotowywali się do dorosłego życia, kiedy to sami chwycą za broń.
Na chwilę obecna ich miejsce było przy swych panach. Dbali o konia,
zbroję, ruszali do walki, gotowi poświęcić własne życie, kiedy była taka potrzeba.
Naczelnicy często wchodzili w konflikt z młodymi wojownikami.
Doświadczeni życiem mężowie bez siły swoich licznych synów,
nie mogliby osiągnąć nic. Jednocześnie panicze bez wsparcia ojców
nie mieliby dachu nad głową. Kiedy więc plemiona prowadziły wojny,
ich zapędy stawały się niezwykle niebezpieczne w obliczu przemyślanej
gry interesów naczelników i ci, jeśli nie byli w stanie poskromić
młodzieńczego żywiołu, musieli mu ulec. Niejedna wojna została
w ten sposób przegrana.
 

Celtibeerian - Kladimoi (Swords)

Wśród naczelników zasiadł również Najwyższy Król. Zazwyczaj zajmowano
miejsca w odpowiedniej kolejności. Władca otoczony był najwierniejszymi
naczelnikami. Byli to jego oddani towarzysze, wytrwali i sprawdzeni.
Gotowi spełnić każde żądanie swojego władcy mając pewność, że mogą
liczyć na jego wdzięczność i pomoc w chwili zagrożenia.
Centralny krąg zajmowali druidzi. Jakby odizolowani, pogrążeni w swoich
dysputach, żyjący mentalnie poza społecznością. A jednocześnie nikt nie
miał prawa się odezwać, nawet Najwyższy Król, do czasu, aż to oni zabiorą
głos. Władca Galów liczył się z ich radą i nie podejmował ani jednej decyzji
bez wysłuchania ich opinii. Choć na co dzień służyli zwykłym ludziom,
ich zdanie było decydujące dla losów całego ludu.
W końcu najwyższy druid pobłogosławił wszystkim. Jego pomocnicy
doprawili tajemniczy wywar ważony w wielkim kotle nad ogniskiem.
A nie był to byle jaki kocioł. Cały zdobiony w mitologiczne motywy.
Wizerunki nieśmiertelnych bogów, krwiożerczych bestii, heroicznych
wojowników. Święte naczynie o symbolicznym znaczeniu – jego brak
sprowadziłby głód i ubóstwo na cały lud! Kiedy wywar był gotowy,
rozlano go do mis i podano wszystkim naczelnikom.
Zniecierpliwieni młodzieńcy w końcu doczekali końca tych sztywnych
ceremonii. Ledwo druidzi spoczęli na siedzeniach przez wielkie wrota
wniesiono dziesiątki beczek. Jedna po drugiej przetoczyły się przez
całą halę. Młodzieńcy pysznie wyrywali je niewolnikom, by sami rozlać
sobie piwo. W międzyczasie reszta służby wniosła długo oczekiwane
jadło. Ryby sprowadzane z dalekiej Armoryki, młode i soczyste warzywa,
sery przywiezione przez naczelników plemienia Sekwanów, mięsiwa
wszelkiego rodzaju. O właśnie to był ten moment kiedy każdy najdzielniejszy
wojak milknął. Ociekający tłuszczem udziec dzika – tylko to się teraz liczyło.
Zaczęło się – pomyślał zmęczony wiekiem naczelnik. Doskonale pamiętał
swoje młode lata. Kiedy sam brał udział w przepychankach, które miały
się za chwilę rozpocząć.
-To ja zabiłem najwięcej wrogów! To mnie należy się ten udziec!
-Ależ skąd – odpowiadał głos z drugiego końca hali – Nie podołał byś
nawet ślepej kuropatwie!!
- A więc spójrz – padała odpowiedź – oto głowa mojego wroga, potężnego
Bojoryksa z Eduów!!
-Zaś ja pokonałem .... - i tak kłótnie trwały przez długi czas.
W końcu wyłaniało się kilku najdzielniejszych wojaków. Wyszli z sali
obrzucając się zawistnymi spojrzeniami. Po długim oczekiwaniu
w drzwiach stanął tylko jeden z nich. Ociekający krwią potrząsał
odciętą głową przeciwnika. Udziec był jego.


Celtibeerian - Win Another Battle

Uczta trwała w najlepsze kiedy Najwyższy Król powstał ze swojego
miejsca i udał się do stołu druidów. Z kilkoma z nich zamienił parę słów.
Na jego znak grupa krzepkich giermków podbiegła z ogromną tarczą.
Położyli ją z szacunkiem na ziemi. Władca Galów stanął na niej, a siłacze
unieśli go w górę. Najwyższy Król w swej mądrości przemówił:
-Szlachetne damy, dzielni mężowie!! Zjechaliście się tu ze wszystkich stron
Galii. Wiernie odpowiadaliście na każde me wezwanie. Nasze ziemie kwitną.
Coraz więcej synów i cór rodzą nasze piękne kobiety. Jesteśmy wielkim ludem.
Przeznaczone nam są wielkie czyny! Kapłani nie mają wątpliwości.
Ich wróżby są jednoznaczne. Zdecydowałem więc, by synowie mej
szlachetnej siostry, Bellowesus i Segowessus poprowadzili nasze
zastępy by zyskać nowe ziemie. Pierwszy ruszy za Alpy, drugi za Ren.
Ku chwale bogów!!
Wielkie wiwaty rozległy się po hali. A kiedy wzniesiono toasty jeden
z bardów zaintonował...

Eluveitie - Celtos

Tekst przedstawia najbardziej tradycyjny sposób postrzegania celtyckich uczt.
Zawarłem go w dość tajemniczym – mglistym, a przez to legendarnym
okresie czasu. Około VI wiek p.n.e. kiedy wg przekazu Liwiusz całą Galią
władał Najwyższy Król Ambigatus. Dlaczego najwyższy?? Każdy ród miał
swojego naczelnika. Ten władał jakąś częścią ziemi. Grupa takich
naczelników stanowiła plemię, które miało króla. Ambigatus zaś miał
rządzić wszystkimi plemionami Galii. Bardzo podobnie wygląda sytuacja
Wercyngetoryksa z wojen galijskich Juliusza Cezara. Niemal identyczną
konstrukcję społeczną potwierdzała rzeczywistość ludów z wysp brytyjskich.
Ambigatusa łatwo powiązać z koncepcją celtyckiego władcy idealnego.
Za jego rządów kraj był bogaty, nie znano głodu i ubóstwa.
Władca służył pomocą każdemu kto się do niego zwrócił z jakąkolwiek
prośbą. Rządził ze swej siedziby, gdzie trwała wieczna uczta.
Tutaj zdecydowałem się na Awariukum, czyli „most na rzecze Awar”.
Krajobraz wokół oppidum – czyli łacińskie określenie celtyckich miast –
znamy z opisów Cezara. To on spalił je po trzydziestodniowym oblężeniu.
Znaczenie grodu można rozpoznać chociażby w nazwie. Mosty były
kluczowymi miejscami do poboru podatków. Również niezwykle istotna
jest tu rzeka. Handel rzeczny był wysoko rozwinięty w antycznej Galii.
To głównie o wpływy nad nimi toczyły się wojny. Zapewniały wymianę
handlową od Masalii czyli kolonii greckiej, współczesnej Marsylii,
do samej Belgii a nawet Armoryki. Szlaki lądowe zaś też nie były byle jakie.
Archeologowie odkryli chodniki, zbudowane z ogromnych desek,
na których mogły mieścić się równocześnie dwa wozy!!
 

Brana Keterna - An Dro

Druidzi – obiekt wielu dyskusji. Obraz ich zamazany jest mgłą romantycznych
fantazji niespełnionych narodowców sprzed dwóch setek lat. Białe szaty,
korony z dębowych liści – wielkie g. prawda. Nie byli tylko filozofami czy
kapłanami. To ogół intelektualistów celtyckiego społeczeństwa.
Nie biegali w białych sukienkach, zamiatając podłogę długimi brodami –
tym bardziej że ludy północy właśnie słynęli z barbarzyńskich spodni
zwanych bracca, które to jednak okazały się niezwykłym wynalazkiem,
kiedy rzymscy legioniści patrolujący zimne rubieże imperium zaczęli
marznąć w tyłki. Archeologowie odnajdują jednak całe rydwany,
z przyczepionymi dzwoneczkami, w grobach elitarnych członków
społeczeństwa. W Galii ostatni taki naleziono w Belgii pochodzący
z II w p n e.
Niezwykle istotne wydaje się wielkie naczynie, nad ogniem. Podobne
kotły są atrybutami wielu bogów galijskich czy gallo-rzymskich.
Także na wyspach zdaje się takowe naczynie mieć niezwykle istotne
znaczenie, na co wskazuje wiele legend i mitów. Najbardziej znanym
kotłem jest znaleziony na terenie Danii w miejscowości Gundestrup.
Powszechnie galów uważa się za lud niezwykle wojowniczy. Pewien
hiszpański badacz Francisco Gracia Alonso zauważył jednak pewną
prawidłowość funkcjonującą nawet dziś. Wyodrębnił on grupę zwaną
iuuventus którą stanowili młodzi, napaleni wojownicy. Nie błyszczeli
intelektem, a ich jedynym celem było obić komuś gębę. Alonso zauważył
jak często antyczne źródła wskazują na sytuacje gdzie starszyzna
plemienna chce podjąć racjonalne umowy, jednak wszystko psuje młodsze,
żywiołowe pokolenie. Celtyckie plemiona bardzo często przegrywały
w ten sposób.
W czasie uczty pojawić się musi motyw tzw „porcji wojownika”.
Jest to udziec dziczyzny przyznawany najdzielniejszemu mistrzowi
miecza. O ten kawałek mięsa nieraz nawet zabijano się wzajemnie.
Inna sprawa, zdarzały się pokojowe dzielenie jadła. Wystarczyło,
że czyjś autorytet był niepodważalny. Ale wiemy jak to jest z facetami...
Kim jednak był Bellowesus i Segowessus i co osiągnęli – w następnej audycji.

GreenWood - Legenda Vinety










 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz