wtorek, 27 grudnia 2016

26.12.2016 #175

W audycji poświęconej Szczodrym Godom wybrzmiało:

01. Arkona - Koliada
02. Arkona - Sołnceworot
03. Thy Worshiper - Słońce
04. Silent Stream Of Godless Elegy - Pohanska
05. Tomáš Kočko i Orkiestra - Godovnica
06. Jar - Mokosz
07. Silent Stream Of Godless Elegy - Mokoš
08. Voloh - Veles, Vječni Bog
09. Jar - Rodzanica
10. Percival Schuttenbach - Rodzanice
11. Lelek - Hymn do Swaroga
12. Arkona - K domu Swaroga
13. Percival Schuttenbach - Reakcja Pogańska
14. Radogost - Radogost (Polish Version)
15. Silent Stream Of Godless Elegy - Slava
16. Percival and Radbor - Swarog Wykuwa Świat
17. Grai - Song of Mother Earth
18. Kaira - Roots Of Veles
19. Kapela Ze Wsi Warszawa - Ku słońcu


Kolejna audycja już w nowym, 2017 roku. 
Życzę zatem wszystkim słuchaczom wszystkiego najlepszego i Szczodrych Godów ;)

2 stycznia 2017 roku o godz. 20:00 na www.prorock.eu
Zapraszam 
Dana





niedziela, 25 grudnia 2016

Szczodre Gody

"Dziwne oczekiwanie. Dziwna pora. Czas kiedy zmieniają się światy.
Noc i dzień jakby ze sobą walkę toczyły. I ani jedno ani drugie w tej
walce zwyciężyć nie może. Dziwna i niepewna chwila, bo nie wiadomo
czy kiedykolwiek słońce powróci. To wtedy ziemię przemierzają dusze,
które odejść stąd nie mogą, i „tam” nie mogą pójść. Ukryte w szarej
głębi umarłego lasu, do którego żywi wstępu nie mają,
chyba że zmylą bieg snu..."


Tak, o Szczodrych Godach jutrzejsza audycja.
A w niej kilka informacji co to takiego, o obrzędach godowych i bóstwach
słowiańskich. 

A muzycznie czas nam umilą m.in.:
Arkona
Percival Schuttenbach
Silent Stream Of Godless Elegy
Tomáš Kočko & Orchestr
i inni.

Poniedziałek, 26 grudnia 2016 r.
godz. 20:00 na www.prorock.eu
Zapraszam
Dana





 

poniedziałek, 19 grudnia 2016

19.12.2016 #174

W przeglądzie płyt 2016 wybrzmiało:

01. Orphaned Land and Amaseffer - The Holy Land of Kna'an
02. Orphaned Land and Amaseffer - The Angel of the Lord
03. Trobar de Morte - Idunn
04. Thy Worshiper - Wiła
05. Shannon - Bedlam Boys
06. Cronica - Herr Holger
07. DagaDana - U jeziorecka
08. Helroth - Kwiat Życia
09. Garmarna - Timmarna
10. Omnia - Mongol
11. Grimner - Midgard Brinner
12. Skálmöld - Niflheimur
13. Wardruna - MannaR - Drivande
14. Negură Bunget - Stanciu Gruiul
15. Percival Schuttenbach - Marysia
16. Amon Amarth - At Dawns First Light
17. Leśne Licho - Bijatyka
18. Rotting Christ - Ἐλθὲ κύριε (Elthe Kyrie)
19. Tengger Cavalry - Leader Wolf (Acoustic)
20. Diaboł Boruta - Nim pierwsza gwiazda wzeszła
21. Vetten Äpärät - Wind Of Exhaustion
22. Borknagar - Noctilucent



Zapraszam na kolejną audycję 26 grudnia 2016
o godz. 20:00 na www.prorock.eu 
Dana
 


 

sobota, 17 grudnia 2016

Płyty 2016 roku

Koniec roku zbliża się nieubłaganie i jak w ubiegłym - czas na podsumowanie
muzyczne. W najbliższej audycji zaprezentuję utwory z płyt wydanych w tym roku.
Były to płyty folkowe, folk metalowe i około gatunkowe. 
Nie będzie ich tyle, ile rok temu, ale będą równie ciekawe.
Muzyka zapowiada się różnorodna, kolejność prezentacji płyt bez 
jakichkolwiek kryteriów. Pojawią się utwory z dwudziestu trzech płyt, 
których okładki poniżej. 

Usłyszymy m.in. takie zespoły, jak:
Cronica
Borknagar
Shannon
Trobar de Morte
Helroth
i inne.

Zapraszam, poniedziałek 19 grudnia 2016, godz. 20:00
na http://www.prorock.eu/
Dana




























wtorek, 13 grudnia 2016

12.12.2016 #173

Druga audycja Szczypta Świata w Radiu Prorock zawierała:

01. Morhana - Intro (When the Earth Was Forged)
02. Morhana - When the Earth Was Forged
03. Dalriada - Napisten Hava
04. Voloh - Šumi Stari Hrast
05. Voloh - Posljednji Pohod
06. Voloh - Gromovi Nad Trebišćem
07. Faun - Zeitgeist
08. Omnia - Xtatica
09. Żywiołak - Mój miły rolniku
10. Wardruna - Rotlaust Tre Fell
11. Hanggai - Baifang (Back To You)
12. Huun Huur Tu - Orai-la Boldu-la
13. Eluveitie - Slania (Folk medley)
14. Mad Tom of Bedlam
15. Loreena McKennitt - Brian Borus March
16. Celtibeerian - Blood of a Guiltless Town
17. Omnia - Omnia Medley
18. Furor Gallico - The Gods Have Returned
19. Eluveitie - The Dance Of Victory
20. Atmasfera - Endless story
21. Joryj Kloc - Verbovaja Doščečka
22. Eivor Pálsdóttir - Nú Brennur Tú í Mar



Kolejna - 19 grudnia 2016 roku, o godz. 20:00...
Zapraszam na ciekawe dźwięki :)
Dana



                                   Zespół Faun na Ragnard Rock Festival, lipiec 2016



niedziela, 11 grudnia 2016

Ulubieńcy cz.2

W drugiej audycji Szczypta Świata w Radiu ProRock dalszy ciąg
przedstawiania ulubionych wykonawców. Ale nie tylko...
Pojawi się również Kącik Celtycki i osoba, która go tworzy, także się
przedstawi.

Lista wykonawców jest długa, ale wymienię kilku:
Omnia
Wardruna
Hanggai
Faun
Eivør Pálsdóttir

Co pojawi się jeszcze w audycji?
O tym można się przekonać w poniedziałek, 12 grudnia 2016 roku, godz.20:00.
Na  http://www.prorock.eu/

Zapraszam
Dana




poniedziałek, 5 grudnia 2016

05.12.2016 #172

W pierwszej Szczypcie w Radiu Prorock wybrzmiało:

01. Finntroll - Det Iskalla Trollblod
02. Baldrs Draumar - Koppen Yn 'e Mist
03. Amon Amarth - Father of the Wolf
04. Niburta - Rege
05. Skálmöld - Kvaðning (Live with Iceland Symphony Orchestra)
06. Tengger Cavalry - Soyombo (Hymn Of The Mongolian Totem)
07. Tengger Cavalry - Tengger Cavalry
08. Voodoo Kungfu - Get Up Stand Up (Bob Marley Cover)
09. Eluveitie - Sucellos
10. Skyforger - Tagad vai nekad (Now or Never)
11. Arkona - Zimushka
12. Bucovina - Mestecanis
13. Negură Bunget - Picur viu foc
14. Korpiklaani - Rauta
15. Grai -  In the arms of Mara
16. Orphaned Land - The Simple Man
17. Heidevolk - Nehalennia
18. Ancient Rites - Apostata (Imperator Fidelis)
19. Ancient Rites - Fatum (Ill Fate - Noodlot)
20. Celtibeerian - Keltorevolution


W kolejnej audycji dalszy ciąg ulubionych wykonawców oraz coś jeszcze ;)
A to wszystko 12 grudnia o godz. 20:00 na www.prorock.eu

Dana


 

Ulubieńcy

Po pięciomiesięcznej przerwie audycja Szczypta Świata pojawi się
ponownie, tym razem w Radiu Prorock.
Ponieważ, mam nadzieję, oprócz stałych słuchaczy, być może słuchać będą
nowi - w pierwszej audycji przedstawię ulubionych wykonawców.
Na pierwszy rzut przedstawiciele folku z mocnym brzmieniem metalu.

Nie zdradzę wszystkich, ale usłyszymy m.in. te zespoły:
Eluveitie
Korpiklaani
Skálmöld 
Tengger Cavalry

Pozostałe już w poniedziałek, 5 grudnia 2016 o godz.20:00 na www.prorock.eu

Zapraszam
Dana 







piątek, 2 grudnia 2016

Celtowie cz.6 - Sprawy damsko-męskie

Obyczaje, obrzędy i wszystko to, co zostało zawarte w tak zwanych

Kącikach celtyckich, opracowywanych do audycji przez 

Kacpra Wawrzyniaka.


20 czerwca 2016
Szósty kącik celtycki zaczynał się utworem: 

Dervish - Red-Haired Mary

„Nata vimpi curmi da” - taki napis znaleziono na koralikach z rejonu Autun
we Francji. Pochodzi z III wieku n. e. I jest mieszanką języka galijskiego
i łacińskiego. Po naszemu brzmiałoby to „piękna kobieto daj mi piwo”.
Pewnie niejeden gal wykrzykiwał podobne słowa do swojej małżonki.
Bo czy może być coś piękniejszego, niż piękna dama niosąca nam kufel
złocistego trunku? Tylko w jaki sposób Galowie zdobywali żony?
Właśnie tym zagadnieniem się dziś zajmiemy.
Wejdziemy w rolę ojca klanu i zbadamy jak wyglądało zawieranie
sojuszy, robienie interesów, czy zmaganie się z miłosnymi fanaberiami
licznego potomstwa. Pomoże nam opracowanie i przekład na język polski
aktu zwanego Cain Lanamna, czyli „prawa par” (autorstwa Agnieszki Bartnik)
oraz kilka innych przesłanek ujętych przez Mylesa Dillona i Norę K. Chadwick.
Posłużymy się irlandzkim prawem, z prostej przyczyny – nie mamy innych
możliwości odniesienia się. Jakiś pierwiastek celtyckości jest tam na pewno.
Zresztą podobne rozwiązania mieli starożytni Germanowie. Można śmiało
przyjąć, że stosowano je w tamtym okresie historycznym powszechnie
w społeczeństwach o podobnych strukturach.

Sharon Shannon with Mundy - The Galway Girl

Akcja toczy się w obrębie plemienia Nerwiów, na ziemiach belgów
(to nie moja fanaberia, po prostu Cezar wymienił komplet klanów tego
plemienia w V księdze wojny galijskiej). Nasz bohater – Boduognatus –
jest Ceutrończykiem. Ojciec niedawno zmarł, toteż wódz odziedziczył
swój klan ze wszystkimi problemami. A tych jest sporo. Klan Grudiów
domaga się prawa do korzystania z lasów, które przypadły całemu plemieniu
po ostatniej wojnie. A to właśnie w córce wodza Grudiów zakochał się
mleczny brat Boduognatusa. Lewakowie – nasi wierni przyjaciele –
okazują coraz mniejsze zainteresowanie problemami wspólnoty Nerwiów.
Również negocjacje z Pleumoksjami o korzystanie z rzeki Skaldy stanęły
w miejscu. A król całego plemienia z klanu Geidumnów – Dywicjakus - długo
nie wraca z wyprawy do Brytanii. Kłótnie zbyt długo rozdzierają naszą jedność,
a dzicy germanie wciąż szczerzą kły za Renem i jeśli się nie zorganizujemy,
odbiorą nam kobiety, ziemię i wolność.
Ale po kolei. Boduognatus najpierw chce uporządkować własne podwórko.
Wybiera się więc na obchód swoich ziem, by zebrać podatek należny klanowi.
W tym celu odwiedzi każde gospodarstwo, które związane jest prawem
klienckim z Ceutornami. Klientów dzieli się na „wolnych” i „niskich”.
Tworzą je małe rody, które zazwyczaj władają niedużym skrawkiem ziemi.
Są wolnymi ludźmi i mogą sami decydować o swoim losie. Uznali, że najlepiej
służyć Ceutornom. Klan zawsze broił swoich poddanych – wspierał w
czasie suszy, chronił przed wrogiem, wybijał stada wilków nękające pola.
W zamian więc klienci opiekują się stadami bydła. To one są dowodem potęgi.
Bydło to najcenniejsza własność klanu.
Przemierzając kolejne dziedziny Boduogatos zauważa niepokojącą rzecz.
Za jeziorem, na wzgórzu, gdzie była niegdyś jedna z wiosek, szaleje pożar.
Trzeba to zbadać jak najszybciej.

Róża Wiatrów - Gwiazda Powiatu Down

Cała osada poszła z dymem. Bydło zrabowane, wieśniacy nie żyją.
Krótkie oględziny nie pozostawiają wątpliwości – to atak Grudiów.
Zawsze byli agresywni i nieobliczalni, teraz jednak miarka się przebrała.
Podczas powrotu do domu Boduognatus napotyka swojego mlecznego brata.
Kiedy byli mali karmiła ich jedna mamka. Żywili się z jednej piersi.
To powiązało ich życia na zawsze. Do ostatnich dni mają być sobie wierni,
a jeden za drugim w razie niebezpieczeństwa powinien wskoczyć w ogień.
Boduognatus nie może więc wygnać swojego brata mlecznego – obraziłby
w ten sposób bogów. Co więcej ananasek prosi Boduognatusa o pozwolenie
na ślub na zasadzie związku powstałego z uprowadzenia. Podobno
dziewczyna świata nie widzi poza naszym bratem. Takie oddanie jest
niezwykle cenione. Może da się to jakoś wykorzystać?
Wódz ledwo co ochłonął po podroży. Nim przedyskutował sytuację ze
swoim druidem u bram pojawili się posłowie Pleumosjaków. Ich wódz ogłosił post.
Właśnie oczekuje pod bramami i domaga się, by spór o Skaldę został
rozstrzygnięty przez niezależnych sędziów. Jeśli Boduognatus nie nakarmi
go i nie użyczy dachu nad głową zostanie obłożony klątwami. Wódz
Ceutorczyków musi przystać na sąd.

GreenWood - Jasnowłosa (Żegnaj Irlandio)

Wódz Pleumosjaków ruszył do domu usatysfakcjonowany. Trzeba się
zastanowić jak przekupić sędziów. Boduognatos ma teraz chwilę na odpoczynek.
Może powspominać beztroskie dzieciństwo. Jak zwyczaj nakazywał został
adoptowany przez klan Lewaków. I spędził swoje wczesne lata w jednym
z ich gospodarstw. Przybrany ojciec uczył go jazdy konnej, strzelania z procy,
łuku, walki mieczem. Był dobrym uczniem i świetnym giermkiem.
Bliskie stosunki z Lewakami zaowocowały ślubem z siostrą ich wodza.
Panowała zgoda i przyjaźń – obie strony miały równy wkład w tworzenie
nowego majątku. Wraz ze ślubem tworzono nowy klan, budowano nowy
dom i oba rody składały się na jego powstanie. Było wprost idealnie,
do czasu, kiedy ojciec nie przekonał Boduognatusa do wzięcia konkubiny –
drugiej żony. Zapłacono zadośćuczynienie rodzinie drugiej żony.
Najpierw związano się umownie na rok. Po tym czasie próbnym miano
zdecydować, czy małżeństwo utrzymać, czyli w efekcie zawrzeć nową umowę,
czy też poprzestać na rocznym – bo związek nie zdał egzaminu.
Nie minęło kilka miesięcy, a skończyło się awanturą. Pierwsza żona
zabiła drugą. Ród Lewaków musiał zapłacić specjalne odszkodowanie
rodowi drugiej żony. Tymczasem kobieta Lewaków stała się niegodna i
małżeństwo anulowano. W sumie cieszyło to Boduognatusa. Pierwsza
żona była zbyt rozrzutna. A sam Boduognatus nie mógł ukrócić jej szaleństw,
gdyż prawo stanowiło, że mają równy udział w rozporządzaniu majątkiem.
A gdyby tak narozrabiać w innym klanie w podobny sposób?


Planxty - The Blacksmith

Boduognatus wyruszył ze swoim mlecznym bratem i jego ukochaną do
głównej osady Grudiów. Sprawę trzeba rozwiązać. Jednak swym
zachowaniem przywódca Ceutrończyków zaskoczył wszystkich.
Ukorzył się, zrzekł się prawa do lasu oraz zaproponował małżeństwo
brata z córką wodza Grudiów z jej przeważającym udziałem. Grudiowie
przyjęli takie warunki. Jak można było się spodziewać mleczny brat
Boduognatosa traktowany był brutalnie. Jego małżonce się to nie podobało.
Już po roku cała Belgia wrzała. Dywiciakus – wódz Geidumnów zmarł
w Brytanii. Nerwiowie zostali pozbawieni najwyższego króla. Wykorzystali
to odwieczni wrogowie Galów. Wszyscy przygotowywali się teraz do najazdu
germanów. Ich pierwsze ataki skierowane były na Nerwiów. Najbardziej
ucierpiały ziemie Pleumosjaków. Ich wioski były niszczone, a główna siedziba
oblegana. Lewakowie i Gurdiowie byli zajęci obroną dziedzin Geidumnów.
Boduognatus miał również dołączyć do innych klanów, jednak do głowy
wpadł mu inny pomysł. Ceutrończycy ruszyli z odsieczą do Pleumosjaków.
Germanów przegnano, a sami oblegani ponieśli ogromne straty. Sytuacja
idealna do wykorzystania. W zamian za pomoc zrzekli się pretensji do Skaldy.
Rzeka znalazła w końcu swoich właścicieli.
Jednocześnie ziemie Geidumnów zostały obronione przy wsparciu sąsiednich
galijskich plemion. Sytuacja się uspokoiła. Jednak nim wybrano nowego króla,
trzeba było podnieść się po krwawej wojnie i odbudować plemię.

Dervish - An T-Úll

Podczas jednej z uczt, gdzie świętowano zwycięstwo nad Germanami doszło
do tragedii. Córka wodza Grudiów zamordowała swego ojca. Byli świadkowie,
którzy widzieli jak dziewczyna dolewa truciznę do pucharu. Na szczęście nikt
nie zeznał, że owa trucizna została jej dostarczona przez samego Boduognatusa.
Klan Grudiów opanował istny szał. Stare konflikty odżyły, a każdy każdemu
wypominał dawne krzywdy. I to akurat przed wielkim zgromadzeniem Nerwiów
gdzie miał zostać wybrany nowy król plemienia. Ha!
Teraz nie było już wątpliwości, kto ma zająć to zaszczytne stanowisko.
Po wielu obrzędach, naradach, wróżbach wybrano Boduognatusa.
Nie było innych kandydatów. Albo zginęli w wojnie, albo byli zbyt słabi i nieudolni.
Nie mogło więc być inaczej.
Lata później Boduognatos brał udział w innej naradzie. W roku 58 p. n. e. na
południu pojawiło się nowe zagrożenie. Tamtejsze plemiona Eduów
i Sekwanów zostały podbite przez Swebow – czyli germanów zza wschodnich
brzegów Łaby. Zaś tych pokonał niejaki Gajusz Juliusz Cezar, a Eduowie,
Sekwanowie i wiele innych plemion poddały mu swoje ziemie.
Sytuacja była niebezpieczna. Należało działać jak najszybciej.
Wszystkie plemiona Belgii zdecydowały się na przepędzenie obcych najeźdźców.
Podczas kampanii wojskowej rok później Boduognatus zastawił
na rzymian pułapkę. Kiedy ci rozstawiali obóz nad rzeką Sabis,
Neriwowie i sojusznicy prowadzeni przez Boduognatusa uderzyli.
Niestety bezskutecznie. Zostali odparci. Wielki wódz poległ – Nerwiowie
musieli skapitulować.
 

Planxty - Sally Brown

Mam nadzieję, że słuchacze nie zgubili się w tej istnej „grze o tron”.
Boduognatus jest autentyczną postacią. I zginął z rąk rzymian w bitwie
nad Sabis. Resztę jego historii zmontowałem sam.
Warto zauważyć kilka faktów. Podmiotami prawa są całe klany, nie pojedyncze
jednostki jak dzisiaj. Za wszystko odpowiada ród całym swym majątkiem.
Nawet składa się na dom dla swojego syna/córki któremu organizuje ślub,
czy płaci kary. To dlatego, że wtedy żyło się w grupach. Wioski i rodziny
w nich mieszkające były samowystarczalne, a w pojedynkę nie przeżyłby nikt.
Małżeństwa (w prawie irlandzkim było ich 10 rodzajów) służyły głównie
do zawierania umów czy sojuszy a udziały były dokładnie ustalone.
Rody konkurowały ze sobą walcząc o swoje interesy, chociażby kontrolę
rzek, za przekraczanie których płaciło się podatek. Zaś w przypadku
najazdu obcych (np. germanów) klany organizowały się w plemiona i
wybierały własnego wodza. Z czasem funkcja króla w Galii zaczęła słabnąć
i obierano na rok urzędnika vergobreta – najwyższego sędziego.
Galia była nieco dalej posunięta w rozwoju społecznym i rządziła się
innymi zasadami niż np. Irlandia. Daje to badaczom mnóstwo okazji
do zastanawiania się nad istotą... na przykład rodziny. Jakie były jej
funkcje, czemu miały służyć? Jaka była idea małżeństwa?
Wszakże dzisiaj potomstwo nie jest najważniejsze, a pojedyncza osoba,
po studiach może radzić sobie bez wsparcia klanu. Małżeństwo miało
czemuś służyć, a dziś jego kształt formuje tradycja – właśnie ta
pochodząca z tamtych czasów. Obecnie to tylko symbol spełnienia miłości.
Czy więc warto nadal upierać się przy zakazie małżeństw homoseksualnych?
Badanie historii, także tej najstarszej, uświadamia na jakich podstawach
funkcjonuje społeczeństwo i dlaczego tak, a nie inaczej wygląda.

Dervish - The World's End







Celtowie cz.5 - Bogowie

Obyczaje, obrzędy i wszystko to, co zostało zawarte w tak zwanych

Kącikach celtyckich, opracowywanych do audycji przez 

Kacpra Wawrzyniaka.


13 czerwca 2016 

Poznawanie minionych systemów religijnych nie jest łatwą rzeczą.
Często nawet w czasie ich rozkwitu dochodzi do różnych interpretacji
podstawowych dogmatów. Problemem samym w sobie jest to, że różni
ludzie przypisują religii odmienne cele. Są tacy, którzy pragną duchowego
rozwoju. Inni szukają pocieszenia. Jeszcze inni tłumaczą sobie religią
otaczającą ich rzeczywistość. Powstają barwne metafory- bo jak inaczej
opisywać coś co jest spoza tego świata, coś co jest boskie, a nic co nas
otacza nie jest w stanie oddać tego sensu. Te fantastyczne obrazy są jednak
dla niektórych zbyt trudne by ująć się swoją świadomością, a takie spłycanie
kończy się tezami o modlitwie do drzew, czy składaniu ofiar na zasadzie
„ja ci boże zabije krowę, a ty mnie uleczysz”. Nie ma co dziwić się ateistom,
że odrzucają religię skoro spotykają się z tak wypaczonymi jej formami.
Mimo wszystko zmierzymy się z trudnym i skomplikowanym tematem,
jakim jest mitologia celtycka, a ściślej mówiąc galijska (o ile tak można to nazwać).
Na samym początku musimy sobie uświadomić, że niczego co ustalimy
nie możemy być pewni. Wszystko opiera się na mniej lub bardziej
chwiejnych teoriach. Nie mamy druidów, którzy mogliby nam wytłumaczyć
skomplikowane zagadnienia związane z ich wiarą. Nikt nie powie czy ślad
na jaki trafiliśmy jest trafny, czy kompletnie bezsensowny.
 

Sava - Le Temps

Badanie bóstw czczonych w starożytnej Galii jest trudne z wielu powodów.
Znawcy religii pragną stosować różne schematy np. Dumezila, który to zauważył
pewną prawidłowość wśród indoeuropejczyków – występowanie trzech bóstw
naczelnych odzwierciedlających trójpodział społeczeństwa i tak oto mamy Odyna,
Thora i Freya – wodza, wojownika i rolnika. Zaznaczę od razu, że raczej nie
do końca niemożliwe jest odtworzenie tego w stosunku do Galii i trzeba się
z tym pogodzić. Trzeba pamiętać, że każde plemię, czy region miał swój własny
„zestaw” bogów i podobne istoty nazywano różnymi imionami. Bywało też i tak,
że w jednym miejscu czczono danego boga tak w drugim, żadnego zamiennika
nie było! Odnaleziono ponad 300 imion różnych czczonych istot. Nie wiemy
jednak czy obejmowała ich mitologia, czy demonologia – czy byli bogami,
czy miejscowymi potworkami i bohaterami. Szukanie więc Dumezilowego
schematu nie ma chyba większego sensu. Tym bardziej odnoszenie się do
mitologii klasycznej, czy irlandzkiej również jest sporym ryzykiem, formą
błądzenia i wyrazem nieudolności pojmowania istoty zagadnienia.
Nie wiemy też nic o tym jak Galowie rozumieli swoich bogów. Możemy
popatrzeć na współczesne religie politeistyczne jak np. hinduizm, gdzie
niektórzy z bogów to rodzaj osiągniętego stanu. Taka wizja wielobóstwa
stawia w kompletnie innym świetle pojmowanie religii. Oczywiście możemy
iść za obrazem przekazywanym nam przez chrześcijańskich historyków,
gdzie pogaństwo polega na prostackim zabijaniu krowy za uleczenie.
Moim zdaniem to jednak zbyt łatwe. Swoją drogą, czy jakiś czas temu
nie było informacji o katolikach czołgających się na kolanach przed
wiekowym dębem, i niszczących korę, bo żucie jej dawało duchową ochronę?
Pomnik przyrody został odpowiednio zabezpieczony przed podobnymi
ekscesami, jednak ten incydent nie świadczy o całościowym rozumieniu
religii przez katolików, a tylko wąskiej części z nich. Podaję te przykłady,
byśmy mogli sobie uświadomić jak trudne i wymagające jest badanie
zagadnień religijnych ludu o którym wiemy mniej niż niewiele.

Bran Barr - Profediez

Na pewno możemy wyodrębnić kilku bogów ponadplemiennych.
Wydaje się, że najważniejszy był Lugos. Występuje też w mitologii Irlandzkiej
i to na tej podstawie wykreowano jego obraz. Czy prawidłowo?
Nie dowiemy się nigdy. Dumeliz zakwalifikował go jako boga przywódcę.
Wskazują na to tylko przekłady wyspiarskie. W Galii był patronem niejednego
miasta. W ogólnym zarysie kojarzono go ze światłem (wyrażającym się
przez słońce, ale nie słońcem samym w sobie). Miał być wszechwiedzący
i wszechumiejętny – dlatego rzymianie połączyli go z Merkurym.
Był uosobieniem doskonałości i mądrości. Podnosił na duchu i wskazywał drogę.
Szczególnie ambitnie czcili go Arwernowie. Bardzo często towarzyszyły
mu kruki, np. przy błogosławieniu miasta Lugdunon.
Ale tutaj należy pochylić się nad ogółem symboli jakie przypisuje się
galijskim bogom. Są diabelsko wieloznaczne i niezrozumiałe.
Ptaki najprawdopodobniej łączy się z zaświatami. Jednakże inne
zwierzęta z tamtego świata towarzyszą wszystkim bogom.
Może to właśnie wyraz ich nadprzyrodzonej natury?
Innym znanym bogiem i dość jasno oznaczonym jest Taranis.
Rzymianie zrobili z niego Jowisza. Dumeliz w swojej kwalifikacji znalazł
dla niego miejsce jako wojownik. Jest uosobieniem gwałtowności nieba.
Może jest właśnie ucieleśnieniem bitewnego szału. Zazwyczaj przedstawiany
jako starszy mężczyzna z kołem. Ten atrybut jest indoeuropejskim symbolem
słońca, ale też władzy – podobny do kołowrotu czy swastyki.
Prostaczkowie czcili go jako tego, który pobudza przyrodę wiosną.
To w tym okresie są gwałtowne burze i deszcze, po których zieleń
rozkwita. W najstarszych wyobrażeniach ukazywano go jako konia.
 

Elane - Lurlinnight

Ciekawą grupą bogów są opiekunowie plemienia. Ich charakterystycznym
symbolem są rogi. Camulos ma rogi barana, Cernunos jelenia.
Często są pokazywani jako wojownicy. Może to któremuś z nich przypisana
jest trzecia funkcja jako boga rolnika. Tego od urodzaju i płodności wszelako
rozumianej. Prawda jest taka, że nie wiemy o nich nic. Towarzyszą im dziki,
barany, jelenie. Cernunos trzyma węża z baranim łbem. Ale co to ma znaczyć
to już na kotle z Gundestrup Celtowie notatki nam nie zostawili.
Ciekawe jest imię Teutatesa. Są dwie jego interpretacje – jedna,
że to tytuł/przydomek dodawany opiekunom plemion.
Tłumaczenie imienia to „cały lud”. Druga – to osobne samodzielne bóstwo,
którego symbolem był dzik, a w II wieku p.n.e. ustąpił miejsce
Camulosowi i przeistoczył się w barana.
O Ogmiosie była już w audycji mowa. Stary bóg, który włada ludźmi
za pomocą swoich umiejętności retorycznych. Może właśnie był ubóstwieniem
tej umiejętności? Ciekawostką jest, że nie ma w Galii ani jednego
poświęconego mu ołtarza, figurki czy czegokolwiek podobnego.

Omnia - Call Me Satan

Teraz przyjrzyjmy się boginiom. Najbardziej rozpoznawalna jest Epona.
Jednak Epona to bogini lokalna. Czcili ją Eduowie i plemiona od nich zależne.
Niby przedstawia się ją w towarzystwie klaczy (co oznacza jej imię) ale
to rzymianie spłycili jej kult do formy opiekuna koni. W sumie posiada
wszystkie atrybuty bogini matki, ale która celtycka bogini ich nie posiada?
Kosz z owocami, wiązki zboża... Istnieje ciekawa interpretacja Epony
jako ubóstwienia władzy. Nigdzie nie pokazuje się jej w towarzystwie
mężczyzny. Dlatego więc miała poślubiać każdorazowego króla plemienia,
bo ślub z nią to akt objęcia rządów. Na jej ołtarzach składano róże.
Podobne boginie matki to Artio – helwecka bogini karmiąca niedźwiedzia,
czy Arduena – władczyni belgijskich lasów dosiadająca dzika.
Inna belgijska bogini to Nehalenia. Tą bardziej kojarzy się jednak
z przybrzeżnymi terenami przy ujściu Renu do morza.
Inny rodzaj bogiń to boginie rzek. Klasyczny przykład to Sekwana.
Miała swoje sanktuarium u źródeł tej rzeki. Jej zwierzęciem i symbolem
była kaczka. Każda rzeka miała swoją boginię. Też wydaje się więc
być boginią matką. Ale czy faktycznie była?? Warto zaznaczyć,
że te boginie np. Epona i Sekwana istniały obok siebie. Nie mogą więc
być dwoma boginiami matkami na jednym terenie. Takie rozumowanie się
kupy nie trzyma, a jednak wielu naukowców naprzeciw rozumowi
forsuje podobne teorie.
Trzecia grupa bogiń to boginie zniszczenia – Rosmerta, Sirona,
czy Katobodua. Kojarzy się je ze śmiercią i zimą. Katobodua łączona
jest z Irlandzką Morigan. Znów powstaje pytanie „czy właściwie?”.
Przesłanka językowa mówi, że może i tak, ale nie ma nic więcej.
Równie dobrze prawdziwa funkcja tej bogini mogła być inna.
 

Eluveitie - A Rose For Epona (Acoustic Version)

Sironie towarzyszył Grannos. Ją jednak rzymianie przechrzcili na Dianę.
Jego na Apolla. W Grannusie widziano gospodarza boskiej uczty,
którą spożywają bogowie w zaświatach. Poświęcano mu także
wszelkie lecznicze źródła. Tu połączenie z Apollem jest jasne.
Co jednak pozwoliło rzymianom zrównać Sironę z Diana? Wąż, jajka?
Bo to właśnie symbole tej bogini. Inną boską parą jest Sucellos i Nantosvelta.
W Book of Origins Chrigel przedstawił ciekawą interpretację tego boga.
Był stwórcą kosmosu – panem mroku, z którego powstał świat.
Towarzyszył mu wilk. Sam miał płaszcz z wilczej skóry.
W dłoni trzymał wielki młot, którym życie dawał, odbierając jednocześnie.
W drugiej ręce trzymał naczynie – formę beczki w której znajduje się ...
wieczność?? Na pewno substancję będącą wyrazem największej boskości.
Ale czym jest kotwica u jego nóg? Tak samo interesującym jest przedmiot
trzymany przez jego małżonkę Nantosveltę. Nam współczesnym przypomina
domek dla ptaków na długiej tyczce. Ale czy galom też symbolizował podobny
karmnik?
Więcej w tym wszystkim pytań niż odpowiedzi. Bogowie galów są
interpretowani na rozmaite sposoby. Na drodze badaczy stoją tysiące
przeszkód. Wielu z nich niestety nie ma większego pojęcia o religii i
duchowości. Folkowa popkultura przedstawiania Cernunosa jako bożka
lasu również nie pomaga przebić się do świadomości ludzi i naświetlić im
skali i złożoności problematyki jakim jest religia celtycka. Wiadomo bowiem,
że współcześni druidzi, wikkanie, czy inni rodzimowiercy zawsze będą
wiedzieć lepiej.  





Celtowie cz.4 - Ambigatus

Obyczaje, obrzędy i wszystko to, co zostało zawarte w tak zwanych

Kącikach celtyckich, opracowywanych do audycji przez 

Kacpra Wawrzyniaka.


23 maja 2016
Czwarty kącik celtycki rozpoczynał się utworem:

Eluveitie - Carry the Torch

Gęste lasy majaczyły po drugiej stronie szerokiego koryta rzeki.
Segowessus podejrzliwym wzrokiem mierzył każdy konar, każdy krzak,
każdy pojedynczy liść... Wiedział, że patrzy prosto w oczy przyszłości.
A ta była niepewna, pełna trudu, wymagająca siły woli i walki.
Patrzył w nieznane. Tak jak nieznanym dla Celtów był las. Druidzi uczyli,
że nie wolno zapuszczać się tam samemu. Władał tam wielki pan –
rogaty bóg – dziki i nieustępliwy, a jednocześnie szczodry, bogaty i piękny
w swym naturalnym obliczu. Jego i tysiące innych bestii może spotkać
nieuważny podróżnik. Wilki, dziki, jednorożce, wiedźmy gobliny...
Podobno niektóre lasy były portalami do zaświatów, inne zaś, jak właśnie
ten stawały się bezkresne – każdy krok w głąb równał się kolejnym dwóm,
by go opuścić. Puszcza Hercyńska owiana legendami musiała jednak
mieć koniec. W to Segowessus nie mógł zwątpić.
Gwałtowny wiatr wyrwał z zadumy młodego wodza.
Jeszcze trzy miesiące temu świętował na uczcie swego wuja, wielkiego
Ambigatusa. Wtedy to kapłani odczytali wolę bogów. Został wybrańcem,
który ma przeprowadzić lud galijski przez Ren, dalej za Lasy Hercyńskie,
by znaleźć mu nowy dom.  Nowe ziemie były gdzieś tam w oddali,
za rwącą wodą, gęstymi borami, magicznymi stworami i legendami.
Teraz już nie było odwrotu. Zresztą woli bogów nie
należy się sprzeciwiać – przeznaczeniu nie uciekł nikt. Ostatnie łodzie
na Renie zostały połączone, związane i przytwierdzone do brzegu.
Nakryto je szerokimi belkami tworząc solidny chodnik. Miało przez
niego przejść tysiące ludzi. A wszystkimi prowadził jeden człowiek,
którego imię stało się wieczne.

Suidakra - March of Conquest

Były kolosalne!! Majestatyczne, potężne, pełne władztwa królowały
nad niskim lądem – Alpy. Co odważniejsi twierdzili, że znają ukryte
szlaki i przemierzali je nie raz. Bellowesus musiał im zaufać.
Nie miał innej możliwości. Za plecami miał setki ludzi oczekujących
od niego mądrości i śmiałości ducha. Nie mógł ich zawieść.
Opuścił rodzinny dom, ale nie był sam.
Druidzi zapewniali, że wszytko idzie zgodnie z planem. Kolejne wozy
przywoziły drewniane bale układane przy skalnych ścianach.
Wcześniej szczegółowo dobrana kamienna przeszkoda oblewana
była wodą i octem. Właśnie dzisiaj podpalono ogromny stos drewna.
W jego żarze krzepcy wojownicy łupali skały ciężkimi młotami.
W dymie i przy silnym wietrze nikt nie wyczekiwał efektów.
Wielu nawet nie wierzyło. Schronieni w namiotach, okryci grubymi
futrami po prostu czekali. Pewnego dnia Bellowesus opuścił namiot.
Stanął w wysokiej zaspie śniegu, zmagając się z wyjącym wiatrem.
Serce zabiło szybciej, gdy zobaczył, że ogień słabnie. Wtem zza pleców
pojawił się jeden z druidów. Porozumiewawczo kiwnął do młodego
wodza, chwycił za ramię i poprowadził w stronę ściany.
Gdy pokonali duszące kłęby dymu Bellowesusowi ukazał się efekt
ciężkiej pracy wojowników i doświadczenia druidów. Tam gdzie
wcześniej stała ściana kamieni teraz wykute były schody.
Długie i śliskie, a jednak tworzyły drogę do nowego świata.
Bellowesusowi kamień spadł z serca. Za nim stali inni niedowiarkowie.
Z wybałuszonymi oczami patrzyli na cud jaki się dokonał – Alpy
zostały pokonane.

Furor Gallico - Medhelan



Bellowesus przebył Alpy i znalazł dla Celtów nowy dom. Zieloną dolinę
przecinała mieniąca się w południowym słońcu rzeka Pad. Nowa kraina
została zasiedlona. Zbudowano nowe miasta. Wiele z nich, jak Mediolanum
miało przetrwać wieki. Galowie poznali wiele ludów – Wenetów, Ligurów,
Etrusków, Rzymian. Z jednymi się polubili, z innymi nie.
Minęło kilka stuleci, a Celtowie rośli w siłę. Starzy bohaterowie umierali,
nowi się rodzili. Jednym z takich był Brennus. Jako dzieciak słuchał ballad
o swym przodku Bellowesusie, który rozbił Alpy. Teraz, będąc ojcem
wielu klanów zdecydował się przebić czyny przodka własnymi dokonaniami.
Choć trwała wielka wojna z sąsiadami z południa wielu odpowiedziało
na jego wezwanie. Przebyli Adriatyk i stanęli na nowej ziemi.
Mieszkali tu Ilirowie, lud niezwykle pokojowy miłujący polowania, uczty...
Brennus wiedział, że siła nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem.
Można inaczej. Starszyzna Iliryrów została zaproszona na ucztę.
Ustawiono ogromne podłużne ławy, zapełniono je całym wachlarzem
przepysznych dań. Druidzi zwyczajowo upichcili magiczny wywar.
Tym razem dwa, jeden dla Celtów, drugi dla Ilirów. Po religijnych
ceremoniach zaczęła się zwyczajowa uczta. Alkohol lał się strumieniami,
bijatyki, dowodzenie swej ważności, odcinanie głów.
Jeden z gości objadając się dziczyzną poczuł się słabiej. Iliryjczyk
wstał i opuścił wielki namiot. Słyszał głośne burczenie swojego
brzucha, czuł charakterystyczny ucisk w jelitach. Zrozumiał,
że jak najszybciej musi znaleźć jakieś ustronne miejsce.
Wybrał mały gaj niedaleko obozu, lecz nim opuścił spodnie spożyte
wcześniej danie opuściło go jego ciało wcześniej. Przeklął soczyście
starając się strzepać niechcianą maź z rąk. Wtem zakręciło mu się
w głowie. W gardle poczuł pieczenie, brzuch bolał nadal.
To nie było normalne. Las zaczął go otaczać, gałęzie rosły w oczach,
chcąc pojmać jego ciało i rozerwać na strzępy. Nie zwracając
uwagę na krępujące kostki spodnie ruszył przed siebie.
Po kilku szurnięciach wywrócił się niezdarnie, wpadając we własne
odchody. W ustach poczuł nadmiar śliny, a ślina przeszła w pianę
i zabrała możliwość oddychania. Dopiero teraz dostrzegł namiot,
gdzie odbywa się uczta. Jego współplemieńcy wybiegali z niego
krzycząc przeraźliwie. Jedni się dławili, inni wywracali, jeszcze inni
wbiegali do pobliskiej rzeki. Kilku dogoniła włócznia. To nie była zwykła uczta.


Flannery - The Epic Beersong

Kiedy ostatnie plemiona Iliryrów zmuszane były uznać wielkość Celtów,
za górami władzę objął młody książę. Miał dokonać tego, co Segowessus
i Bellowesus – przetrzeć nowe szlaki, podbijać odlegle narody i prowadzić
swój lud na krańce świata. Nazywał się Aleksandrem. Później miał
stać się Wielkim.
Właśnie odwiedzał nowo przybyły lud. Celtowie byli jego nowym sąsiadem,
uprzejmość nakazywała przywitanie gości. Choć zmęczony wojnami
z Getami Aleksander odwiedził w końcu obóz Galów. Niewolnicy wnieśli
jego lektykę do namiotu, gdzie przebywali naczelnicy Galów.
Ci ze zdumieniem przyglądali się człowiekowi, który wsławił się tym,
że w wieku szesnastu lat u boku ojca dowodził elitarnym oddziałem
kawalerii i przyczynił się do wielkiego zwycięstwa w bitwie pod Cheroneą.
Teraz miał około dwudziestu lat. Młoda buźka przyozdobiona żółtymi
jak słońce lokami. Choć trzeba przyznać krzepkości ciała mu nie brakowało.
Po kurtuazyjnej rozmowie, młody władca obrósł nagle w niewymowną
dumę i poczucie wyższości. Powiedział coś w stronę najwyższego druida,
a wierny tłumacz od razu przełożył na język galijski.
-Król pyta – zaczął tłumacz – czego boicie się najbardziej.
-Ha! - krzyknął jeden z naczelników. - Bezczelny smarkacz!
Najwyższy druid spokojniejszym jednak głosem przemówił do tłumacza:
- Powiedz swojemu królowi, że jedyne czego boją się Galowie to,
by niebo nie spadło nam na głowy.
 

Suidakra - Birogs Oath

Młody Aleksander w kilkanaście lad dowiódł swej wielkości. A kiedy stał się
panem świata niespodziewanie umarł. Brennos dokładnie obserwował
nastroje w greckich miastach. Nie musiał stosować wyrafinowanych
konstrukcji retorycznych, by przekonać znudzonych młodych wojowników,
których ambicje nie miały końca. Celtowie ruszyli na Grecję.
Pół roku później, po długiej kampanii na horyzoncie pojawiło się wielkie
zwycięstwo. Brennos prowadził swoją armię przez cieśniny krępych gór
Ojte. Kiedyś Bellowesus wyciął drogę przez Alpy!! Otaczające świątynię
greków pagórki były niczym. Dzień wcześniej w niezwykle gęstej mgle
udało się napaść na oddziały Fokijczyków, które wpadły we własną
zasadzkę. Jeden z pojmanych, choć poddany torturom, nie zdradził
żadnych informacji. Mówił jednak o swym bogu Apollo. Święta kapłanka
objawiła jego wolę – bóg Apollo nie pozwoli, na grabież swojej świątyni.
Brennos nie wierzył w majaczenie sponiewieranego bólem greka.
A jednak strach ściskał jego serce. Niebo chmurzyło się od rana.
Wiatr szarpał wątłymi górskimi krzewami. Otaczające galów góry
wydawały się piekielnie złowrogie.
Nadchodził wieczór, jutr mieli zdobyć grecką świątynie. Siły wroga
były wątłe. Kolejne chwalebne zwycięstwo.
 

Suidakra - Stone Of The Seven Suns

A jednak Galowie nie doczekali dnia następnego. Ziemia zaczęła drżeć
w środku nocy. Brennos zerwał się posłania i wybiegł z namiotu.
Niebo było jasne jak za dnia. Kolejne pioruny z hukiem uderzały
jak oszalałe. Wiatr wyrywał deski, przewracał wozy. Bydło kwiliło
jak oszalałe. Wtem z pobliskiego wzniesienia stoczył się ogromny
głaz masakrując kilku wojowników. Brennos chwycił za tarczę i podniósł
nad głowę. Wtedy grzmot trzasnął w metalowe umbo. Wódz upadł pod
wpływem uderzenia. I znów niebo rozdarło się, a z czarnych chmur
wysypały się białe, lodowe kule. Raniły ciało Brennosa. Choć kilku wiernych
wojów uchroniło swego króla od śmierci jedno było pewne – Apollo zrzucił
niebo na głowy Galów.
Po tragicznej klęsce Galowie wycofali się do Tracji. Brennos umarł od
poniesionych ran. Mimo to w sercach Celtów wciąż tlił się żar.
Znalazł się nowy Brennos, który przeprowadził swych ludzi przez
cieśninę bosforską i znalazł nowy dom w środku Azji Mniejszej.
Założono miasto, później nazwane Ankrą. Podzielono się na trzy
okręgi plemienne, a coroczne zgromadzenia plemienne odbywały się
w Drunemeton. To był ostatni etap ekspansji wojowniczego ludu,
któremu początek nadała wola Ambigatusa.

Suidakra - The Hunter's Horde

Opracowanie:
Legenda Ambigatusa jest tylko elementem wielkiego mitu o ekspansji 

Celtów po Europie i poza jej granice. Opowieść o Segowessusie i Bellowesusie
są jej kontynuacją. Pomijając spory historyków można śmiało powiedzieć
o dwóch głównych kierunkach (choć nie jedynych) – Italia i Bałkany oraz
wschodnia Europa. Las hercyński to nazwa ogromnego zalesionego
terenu stosowana w starożytnosci – puszcza ta ciągnie się od szwajcarskich
jezior, przez południowe Niemcy do koryta dunaju w Rumunii.
Celtowie pod wodzą Segowessusa przebyli te tereny i dotarli do
dzisiejszych terenów Węgier i Rumunii. Niektórzy zaszli nawet na Ukrainę.
Część przedostała się do Polski – założono Lugidunon i Karrodunon – 

Legnicę i Kraków.
Bellowesus przebył drogę przez Alpy. Dalej jego potomkowie
przetoczyli się przez Bałkany i dotarli aż do Azji mniejszej. Legenda nie
obejmuje Brytanii i Hiszpanii – te podboje odbyły się później.
Sposób przebicia się przez Alpy, czy łączenia łodzi na Renie były
powszechnymi sposobami na pokonywanie podobnych przeszkód.
Przekaz o Iliryjskiej uczcie zachował dla nas Teopomp z Chios.
Galowie mieli dodać coś do posiłku, którym potruli swoich gości i tak
opanowani południowe Bałkany.
Spotkanie z Aleksandrem Wielkim również jest autentycznym
przekazem. Wtedy urosła inna legenda o niebie spadającym na głowie.
Po śmierci macedońskiego władcy Grecja pogrążyła się w chaosie.
Celtowie dokonali najazdu. Dopiero pogoda pod Delfami zatrzymała
ich przemarsz. Wiele przekazów mówi nam o magicznej wręcz burzy,
którą rozpętał sam Apollo chroniąc swój święty przybytek.
Po tym ostatnia fala Celtów zajęła środkową Azję Mniejszą.
Później Celtowie i ich kultura zaczęła się rozmywać. Jej elementy są
jednak dostrzegane w każdej z wymienionych krain – Bałkany, Grecja,
Azja Mniejsza, północna Italia, południowa Polska. I należy o tym pamiętać.
 

Suidakra - Pictish Pride








czwartek, 1 grudnia 2016

Celtowie cz.3 - Uczta

Obyczaje, obrzędy i wszystko to, co zostało zawarte w tak zwanych

Kącikach celtyckich, opracowywanych do audycji przez 

Kacpra Wawrzyniaka.


16 maja 2016
Trzeci kącik celtycki rozpoczynał się utworem:

Celtibeerian - Fields of Celtiberia

Ach... Słońce właśnie zachodziło za wzgórzami Arwernów na południu.
Obszarpane przez wiatr chmury sunęły leniwie, skąpane w pomarańczu
ostatnich promieni. Fale rzeki Awary delikatnie miotały się po błotnistych
płyciznach, wśród wysokich trzcin. Powietrze było przesycone wilgocią.
I to nie przez otaczające osadę bagno, za północnymi stokami.
Dosłownie kilka nocy minęło od zakończenia festiwali religijnych
z okazji rozpoczęcia lata. Świat ociekał soczystą, młodziutką zielenią.
Krzewy mieniły się kwitnącą bielą. Bzy kolorowały okoliczne lasy czarując
zapachem. Nawet kilka jaskółek zdążyło wrócić z zaświatów.
Piszczały wesoło tego wieczora, beztrosko kołując nad wysokimi trawami.
Nie wszyscy jednak mogli się cieszyć wolnym czasem. Choć Awarikum
zawsze było głośnym grodem i niezwykle żywym. Od lat kręcił się tu
ogrom ludzi, częściej obcych niż tutejszych. Nie powinno to jednak dziwić.
Nazwa oppidum – most na rzece Awarze – nie wzięła się znikąd.
Najpotężniejsze w obecnym czasie osiedle w całej Galii. Rzeką codziennie
pływały łodzie z dostawami wina z greckiej Masali i odpływały ze
znakomitymi wyrobami miejscowych rzemieślników. Awara była
najlepszą drogą transportu. Choć nie można zapomnieć o sieci dróg
wokół grodu. Od pierwszych dni panowania Najwyższego Króla każdy
trakt był regularnie remontowany, patrolowany, w skrócie zadbany.
Tak, by każde stukające o drewniany chodnik koło wozu doprowadziło
podróżnika do serca Galii – kraju Biturygów.
Tego malowniczego wieczora kół stukało setki. Od rana przedstawiciele
wszystkich znanych plemion zmierzali do Awarikum. Miała się
odbyć z dawna zapowiadana uczta, trwająca dziewięć dni i dziewięć nocy.
Wielkie zgromadzenie, które miało zmienić losy Celtów i oblicze Europy.
 

Celtibeerian - The Great Feast

Na placu panowało wielkie oczekiwanie. Oppidum mieniło się ogniem
pochodni, słońce już dawno ustąpiło księżycowi. Cała szlachta, wszyscy
możni znanego celtyckiego świata trwała w kompletnej ciszy.
Nawet ogary i odyńce, które na co dzień kręciły się po ulicach
stały się niezwykle spokojne. A takie sytuacje nie są częste.
Rozgorączkowany, wojowniczy lud, ambitny i ruchliwy rzadko
ściska tak głęboka pokorność. Nawet Najwyższy Król, choć słynący
z ogłady i rozwagi nie miał tak wielkiej władzy by poskromić swoich
poddanych. Przyczynić do tego mogła się tylko niewielka grupa ludzi.
W końcu pojawiły się pierwsze oznaki wyczekiwanych gości – dźwięk
brzęczących dzwoneczków. Z każdą sekundą coraz intensywniejszy,
a jednocześnie niezwykle łagodny. Piękne białe konie dostojnym krokiem,
bez najmniejszego wysiłku ciągnęły orszak rydwanów niosących
czcigodnych panów. Najwięksi myśliciele, potężne umysły otoczone
mistyczną aurą obecności. Jedni z nich byli kapłanami, służyli bogom,
pielęgnując ich sanktuaria. Inni filozofami i nauczycielami gotowi udzielić
odpowiedzi na każde pytanie. Także strażnicy pamięci, historycy
i nauczyciele – gotowi udzielić odpowiedzi na każde pytanie.
Wśród nich też i sędziowie, osoby o niezwykle władczym charakterze,
którego zdania nikt nie ważył się podważyć. Oczywiście i medycy,
dla których nie ma choroby, której nie można zwalczyć. I muzycy –
władający niezwykle cenną sztuką, w której lubowali się Galowie.
Druidzi. Bez nich żadne tak ważne wydarzenie nie mogło się odbyć.
Ugiął się każdy kark, zadrżały serca zebranych, kiedy najwyższy z nich,
w zdobionym diademie na głowie pobłogosławił obecnych.
Najwyższy Król z szacunkiem zaprosił mędrców do wielkiej hali gdzie
odbyć miała się uczta. Nie był to byle jaki budynek. Każdy mąż
w dowolnej chwili mógł korzystać z dobrodziejstwa króla.
Jadła i napoju nigdy nie brakowało. Miejsce przy ognisku zawsze
było przygotowane. A kiedy trapił kogoś wielki problem, Najwyższy
Król zawsze służył pomocą. Wspierał w chwili wojny, obdarzał
dobrami w chwili biedy, interweniował w momencie naruszenia
godności. Był ojcem swego ludu, wybrańcem bogów, który zapewniał
dostatek i bezpieczeństwo. A jego imię brzmiało...

Eluveitie - King

Ogromny budynek hali podpierały wielkie dębowe belki.
Ściany niby zatoczone cyrklem, podbudowane kamiennymi
fundamentami. Jego centrum było wielkie ognisko. Otaczało je
kolejno trzy kręgi ław, w których zasiąść mieli przedstawiciele
wszystkich ludów Galii. Zewnętrzny pierścień zajęła cała grupa
wojowników. Młodych, zaciętych, niepokornych, żądnych przygód
młodzieńców. Och jak często byli oni sprawcami niepotrzebnych burd.
Jak łatwo ulegali wszelkim manipulacją. Młode serca, szczere w swych
chwiejnych emocjach.
Drugi krąg – środkowy – zajęli naczelnicy. Głowy swoich rodów,
doświadczeni rycerze i wielcy politycy. To oni decydowali o losach
poszczególnych plemion. Wydawali za mąż swoje dzieci, by zawierać
sojusze i inne umowy służące własnym klanom. U boku towarzyszyły
im szlachetne żony. Piękne damy, chowające swe bujne fryzury pod
barwnymi welonami. Za ich plecami często stało na straży dwóch giermków.
Jeden był nosicielem tarczy, drugi nosicielem włóczni. Byli to chłopcy
z zaprzyjaźnionych klanów, adoptowani, będący na swoistej służbie.
Przygotowywali się do dorosłego życia, kiedy to sami chwycą za broń.
Na chwilę obecna ich miejsce było przy swych panach. Dbali o konia,
zbroję, ruszali do walki, gotowi poświęcić własne życie, kiedy była taka potrzeba.
Naczelnicy często wchodzili w konflikt z młodymi wojownikami.
Doświadczeni życiem mężowie bez siły swoich licznych synów,
nie mogliby osiągnąć nic. Jednocześnie panicze bez wsparcia ojców
nie mieliby dachu nad głową. Kiedy więc plemiona prowadziły wojny,
ich zapędy stawały się niezwykle niebezpieczne w obliczu przemyślanej
gry interesów naczelników i ci, jeśli nie byli w stanie poskromić
młodzieńczego żywiołu, musieli mu ulec. Niejedna wojna została
w ten sposób przegrana.
 

Celtibeerian - Kladimoi (Swords)

Wśród naczelników zasiadł również Najwyższy Król. Zazwyczaj zajmowano
miejsca w odpowiedniej kolejności. Władca otoczony był najwierniejszymi
naczelnikami. Byli to jego oddani towarzysze, wytrwali i sprawdzeni.
Gotowi spełnić każde żądanie swojego władcy mając pewność, że mogą
liczyć na jego wdzięczność i pomoc w chwili zagrożenia.
Centralny krąg zajmowali druidzi. Jakby odizolowani, pogrążeni w swoich
dysputach, żyjący mentalnie poza społecznością. A jednocześnie nikt nie
miał prawa się odezwać, nawet Najwyższy Król, do czasu, aż to oni zabiorą
głos. Władca Galów liczył się z ich radą i nie podejmował ani jednej decyzji
bez wysłuchania ich opinii. Choć na co dzień służyli zwykłym ludziom,
ich zdanie było decydujące dla losów całego ludu.
W końcu najwyższy druid pobłogosławił wszystkim. Jego pomocnicy
doprawili tajemniczy wywar ważony w wielkim kotle nad ogniskiem.
A nie był to byle jaki kocioł. Cały zdobiony w mitologiczne motywy.
Wizerunki nieśmiertelnych bogów, krwiożerczych bestii, heroicznych
wojowników. Święte naczynie o symbolicznym znaczeniu – jego brak
sprowadziłby głód i ubóstwo na cały lud! Kiedy wywar był gotowy,
rozlano go do mis i podano wszystkim naczelnikom.
Zniecierpliwieni młodzieńcy w końcu doczekali końca tych sztywnych
ceremonii. Ledwo druidzi spoczęli na siedzeniach przez wielkie wrota
wniesiono dziesiątki beczek. Jedna po drugiej przetoczyły się przez
całą halę. Młodzieńcy pysznie wyrywali je niewolnikom, by sami rozlać
sobie piwo. W międzyczasie reszta służby wniosła długo oczekiwane
jadło. Ryby sprowadzane z dalekiej Armoryki, młode i soczyste warzywa,
sery przywiezione przez naczelników plemienia Sekwanów, mięsiwa
wszelkiego rodzaju. O właśnie to był ten moment kiedy każdy najdzielniejszy
wojak milknął. Ociekający tłuszczem udziec dzika – tylko to się teraz liczyło.
Zaczęło się – pomyślał zmęczony wiekiem naczelnik. Doskonale pamiętał
swoje młode lata. Kiedy sam brał udział w przepychankach, które miały
się za chwilę rozpocząć.
-To ja zabiłem najwięcej wrogów! To mnie należy się ten udziec!
-Ależ skąd – odpowiadał głos z drugiego końca hali – Nie podołał byś
nawet ślepej kuropatwie!!
- A więc spójrz – padała odpowiedź – oto głowa mojego wroga, potężnego
Bojoryksa z Eduów!!
-Zaś ja pokonałem .... - i tak kłótnie trwały przez długi czas.
W końcu wyłaniało się kilku najdzielniejszych wojaków. Wyszli z sali
obrzucając się zawistnymi spojrzeniami. Po długim oczekiwaniu
w drzwiach stanął tylko jeden z nich. Ociekający krwią potrząsał
odciętą głową przeciwnika. Udziec był jego.


Celtibeerian - Win Another Battle

Uczta trwała w najlepsze kiedy Najwyższy Król powstał ze swojego
miejsca i udał się do stołu druidów. Z kilkoma z nich zamienił parę słów.
Na jego znak grupa krzepkich giermków podbiegła z ogromną tarczą.
Położyli ją z szacunkiem na ziemi. Władca Galów stanął na niej, a siłacze
unieśli go w górę. Najwyższy Król w swej mądrości przemówił:
-Szlachetne damy, dzielni mężowie!! Zjechaliście się tu ze wszystkich stron
Galii. Wiernie odpowiadaliście na każde me wezwanie. Nasze ziemie kwitną.
Coraz więcej synów i cór rodzą nasze piękne kobiety. Jesteśmy wielkim ludem.
Przeznaczone nam są wielkie czyny! Kapłani nie mają wątpliwości.
Ich wróżby są jednoznaczne. Zdecydowałem więc, by synowie mej
szlachetnej siostry, Bellowesus i Segowessus poprowadzili nasze
zastępy by zyskać nowe ziemie. Pierwszy ruszy za Alpy, drugi za Ren.
Ku chwale bogów!!
Wielkie wiwaty rozległy się po hali. A kiedy wzniesiono toasty jeden
z bardów zaintonował...

Eluveitie - Celtos

Tekst przedstawia najbardziej tradycyjny sposób postrzegania celtyckich uczt.
Zawarłem go w dość tajemniczym – mglistym, a przez to legendarnym
okresie czasu. Około VI wiek p.n.e. kiedy wg przekazu Liwiusz całą Galią
władał Najwyższy Król Ambigatus. Dlaczego najwyższy?? Każdy ród miał
swojego naczelnika. Ten władał jakąś częścią ziemi. Grupa takich
naczelników stanowiła plemię, które miało króla. Ambigatus zaś miał
rządzić wszystkimi plemionami Galii. Bardzo podobnie wygląda sytuacja
Wercyngetoryksa z wojen galijskich Juliusza Cezara. Niemal identyczną
konstrukcję społeczną potwierdzała rzeczywistość ludów z wysp brytyjskich.
Ambigatusa łatwo powiązać z koncepcją celtyckiego władcy idealnego.
Za jego rządów kraj był bogaty, nie znano głodu i ubóstwa.
Władca służył pomocą każdemu kto się do niego zwrócił z jakąkolwiek
prośbą. Rządził ze swej siedziby, gdzie trwała wieczna uczta.
Tutaj zdecydowałem się na Awariukum, czyli „most na rzecze Awar”.
Krajobraz wokół oppidum – czyli łacińskie określenie celtyckich miast –
znamy z opisów Cezara. To on spalił je po trzydziestodniowym oblężeniu.
Znaczenie grodu można rozpoznać chociażby w nazwie. Mosty były
kluczowymi miejscami do poboru podatków. Również niezwykle istotna
jest tu rzeka. Handel rzeczny był wysoko rozwinięty w antycznej Galii.
To głównie o wpływy nad nimi toczyły się wojny. Zapewniały wymianę
handlową od Masalii czyli kolonii greckiej, współczesnej Marsylii,
do samej Belgii a nawet Armoryki. Szlaki lądowe zaś też nie były byle jakie.
Archeologowie odkryli chodniki, zbudowane z ogromnych desek,
na których mogły mieścić się równocześnie dwa wozy!!
 

Brana Keterna - An Dro

Druidzi – obiekt wielu dyskusji. Obraz ich zamazany jest mgłą romantycznych
fantazji niespełnionych narodowców sprzed dwóch setek lat. Białe szaty,
korony z dębowych liści – wielkie g. prawda. Nie byli tylko filozofami czy
kapłanami. To ogół intelektualistów celtyckiego społeczeństwa.
Nie biegali w białych sukienkach, zamiatając podłogę długimi brodami –
tym bardziej że ludy północy właśnie słynęli z barbarzyńskich spodni
zwanych bracca, które to jednak okazały się niezwykłym wynalazkiem,
kiedy rzymscy legioniści patrolujący zimne rubieże imperium zaczęli
marznąć w tyłki. Archeologowie odnajdują jednak całe rydwany,
z przyczepionymi dzwoneczkami, w grobach elitarnych członków
społeczeństwa. W Galii ostatni taki naleziono w Belgii pochodzący
z II w p n e.
Niezwykle istotne wydaje się wielkie naczynie, nad ogniem. Podobne
kotły są atrybutami wielu bogów galijskich czy gallo-rzymskich.
Także na wyspach zdaje się takowe naczynie mieć niezwykle istotne
znaczenie, na co wskazuje wiele legend i mitów. Najbardziej znanym
kotłem jest znaleziony na terenie Danii w miejscowości Gundestrup.
Powszechnie galów uważa się za lud niezwykle wojowniczy. Pewien
hiszpański badacz Francisco Gracia Alonso zauważył jednak pewną
prawidłowość funkcjonującą nawet dziś. Wyodrębnił on grupę zwaną
iuuventus którą stanowili młodzi, napaleni wojownicy. Nie błyszczeli
intelektem, a ich jedynym celem było obić komuś gębę. Alonso zauważył
jak często antyczne źródła wskazują na sytuacje gdzie starszyzna
plemienna chce podjąć racjonalne umowy, jednak wszystko psuje młodsze,
żywiołowe pokolenie. Celtyckie plemiona bardzo często przegrywały
w ten sposób.
W czasie uczty pojawić się musi motyw tzw „porcji wojownika”.
Jest to udziec dziczyzny przyznawany najdzielniejszemu mistrzowi
miecza. O ten kawałek mięsa nieraz nawet zabijano się wzajemnie.
Inna sprawa, zdarzały się pokojowe dzielenie jadła. Wystarczyło,
że czyjś autorytet był niepodważalny. Ale wiemy jak to jest z facetami...
Kim jednak był Bellowesus i Segowessus i co osiągnęli – w następnej audycji.

GreenWood - Legenda Vinety