piątek, 1 lipca 2016

Celtowie cz.1 - Kult głów

Obyczaje, obrzędy i wszystko to, co zostało zawarte w tak zwanych

Kącikach celtyckich, opracowywanych do audycji przez 

Kacpra Wawrzyniaka.


18 kwietnia 2016
Pierwszy kącik celtycki rozpoczynał się utworem:
Furor Gallico - Ancient Rites

Temat dla fascynatów kultury celtyckiej dobrze znany, może nawet oklepany.
Jednak są tacy, którzy o podobnym zjawisku nie mieli kompletnie pojęcia.
Mowa w tzw. kulcie głów, polegającym na pozbawieniu przeciwnika tejże
części ciała, używanie jej jako dowodu męstwa, czy nawet amuletu.
Fenomen tego zjawiska zaskakiwał już starożytnych - przynajmniej tych
z kręgu kultury grecko-rzymskiej. Oczywiście traktowali takie zachowanie
jako czysto „barbarzyńskie”. Warto pochylić się nad ich zapiskami.
Należy jednocześnie pamiętać, że Rzymianin wypowiadający się
o Celtach będzie podobnie wiarygodny, co prawicowiec wyrażający
opinię na temat środowisk LGBT. Nie mniej, jak to staropolska mądrość
mówi - „lepszy rydz niż nic”.
Historycy rzymscy skupiali się na Galach, w czasach kiedy mieszkali jeszcze
oni na terenie późniejszej prowincji, zwanej „Galią Przedalpejską”.
Zyskująca na sile potęga ścierała się wówczas z przybyszami z północnej Europy. 

Wraz z rosnącą nienawiścią pączkowała propaganda.
W skrócie Galowie to niecywilizowana banda praktykująca makabryczne
zwyczaje. Oto przykład podobnego przekazu: „Mają barbarzyński i absurdalny
zwyczaj, wspólny jednak wielu ludom północy, zawieszania głów ich
wrogów na szyjach koni, kiedy wracają, przybijają je jako widowisko do bram”.
Autorem tych słów jest Diodor Sycylisjki. Tytus Liwiusz również
wzmiankuje o podobnej praktyce: „wieść o tej klęsce doszła do konsulów,
którzy byli już niedaleko Kluzjum, dopiero wtedy, gdy zobaczyli galijskich
jeźdźców, którzy wieźli głowy zabitych zawieszone na szyjach końskich
i nadziane na oszczepy i okazywali swą radość wśród śpiewów
według swego zwyczaju.”
Podczas długich wojen Galów z władcami Italii dochodziło do setek
konfrontacji, nie tylko zbrojnych - także kulturowych. Rzymianie
zaobserwowali, że przeciwnicy z lubością ucinają głowy żołnierzy
Wiecznego Miasta i towarzyszy temu nieznane im misterium.
Sprowadzono to do jednoznacznego, uproszczonego przekazu -
Celtowie to bezmyślni barbarzyńcy, kultywujący krwawe obrządki.
Przy okazji dodano do tego informacje o ofiarach z ludzi, czy nawet kanibalizmie.
Taki stereotyp, powstały w czasach antycznych, kreowany był i przez
kolejne pokolenia historyków, bezkrytycznie kopiujących pierwotne
przekazy o Galach. Niestety w popkulturze, nie zważającej na prawdę,
powielany jest do dziś. Jednak celem tego tekstu jest wyjście poza
powierzchowne i puste podążanie za tak płytkimi wyobrażeniami.
Czas najwyższy przyjrzeć się ustaleniom badaczy. Oczywiście sam
fakt takiego zachowania wojowników nie jest wykluczany, wręcz
przeciwnie - popiera go wiele innych źródeł, przedstawiając jednak
całą sytuację w innym świetle. Sam Polibiusz (II, 28) napomina,
iż odcięte głowy należały głównie do dowódców legionów.
Nie dokonywano więc dekapitacji na szeregowych Rzymianach.
Można powiedzieć: „głowa głowie nierówna”. Idąc dalej...
W społeczeństwach celtyckich, preferowanym sposobem rozwiązywania
konfliktów była nie bitwa, a pojedynek. Zauważyli to już starożytni!
Naturalnie pojedynkowali się najlepsi przedstawiciele przeciwnych stron.
Najprawdopodobniej to po takim pojedynku głowa przeciwnika mogłaby
zostać oddzielana od reszty ciała i służyć dalej za dowód waleczności
wojowników. A więc widać wyraźnie – nie obcinano głów hurtem,
komu popadnie. Na pewno miało to znaczenie podczas kolejnych
pojedynków. Bohater, który dorobił się kilku trofeów nie mógł walczyć
z byle kim. Kolejni oponenci musieli mu co najmniej dorównywać.
Inna kwestia, kiedy nie udałoby się zwyciężyć, honor pokonanego
zostałby zachowany - padł od miecza godnego przeciwnika.
Współplemieńcy, a także przodkowie nie mieliby powodów do wstydu.
Powoli uwydatniają się zarysy bardziej skomplikowanego zjawiska.


Furor Gallico - Cathubodva

Informacje, którymi posługiwaliśmy się dotychczas zostały
utrwalone dzięki spotkaniom na polach bitew. Uzupełnić mogą je
odkrycia archeologiczne. Nie potwierdzają one co prawda
obyczaju picia z czaszek oprawianych w złoto, jak to starali się
nam wmówić rzymianie. Pozwalają jednak potwierdzić, że sama
część ciała jaką jest głowa znaczyła coś więcej.
Pierwszą grupą takich znalezisk są czaszki znajdowane
w sanktuariach, w tym świętych jeziorach lub rzekach.
Może to również potwierdzać przesłankę Posejdonosa,
który twierdził, iż głowy (nie tylko ludzkie) umieszczano
wszędzie gdzie się da – na ścianach budynków, bramach,
wieżach etc. Charakterystycznym przykładem jest konstrukcja
z sanktuarium z Roquepertuse, gdzie w niszach kamiennych
kolumn umieszczono ludzkie czaszki. Biorąc pod uwagę pewne
wskazówki możliwe iż chodzi tu o ofiarę dla boga Taranisa.
(tym co się nie rozeznają mogę podpowiedzieć, że chodzi o celtycki
odpowiednik nordyckiego Thora). Łączy się to z faktem przytwierdzania
głów pod karkami koni – zwierzęcia, z którym bóg ten często jest
utożsamiany. Są to jednak luźne przypuszczenia.
Drugi rodzaj znalezisk to wyobrażenia i rzeźby głów.
Czy to w kamieniu, czy różnych stopach metali, czy nawet drewnie
– głowy, watro podkreślić bez zaznaczania innych części ciała,
są niemal wszędzie. I to nie tylko męskie, ale i kobiece.
Również w miejscach kultu. Należałoby jednak oddzielić
pewien obrządek. Otóż w przypadkach sanktuariów leczniczych
odnajdywane są przeróżne części ciała. Oprócz głów odnajduje się ręce,
nogi, torsy, czy kompletne figurki postaci. Najprawdopodobniej był
to rodzaj ofiary dziękczynnej za uleczenie. Same główki umieszczano
na naczyniach, fibulach, mieczach, pochwach na broń, jako elementy
zdobień końskich uprzęży, a nawet rydwanów.
Symbol głowy jawi się więc jako rodzaj amuletu. Przy zgłębianiu
tego tematu należałoby jednak zwrócić uwagę na jeszcze jeden,
może nawet najważniejszy źródłozbiór, a mianowicie sagi Irlandzkie.
 

Furor Gallico - The Gods Have Returned

Irlandzkie teksty zachowały wiele opowieści sławiących heroizm
lokalnych wojowników. Należy jednak pamiętać, że spisywali je
chrześcijańscy mnisi, których obowiązkiem było nanoszenie odpowiednich
„poprawek”, by przekaz był zgodny z nową religią. Wydźwięk niektórych
legend został tym sposobem zafałszowany.
Wręcz wzorowy przykład symbolizmu głowy został zawarty
w utworze „Scel mucci mic Dathó”. W miejscu zwanym Bruiden, jak
zwyczaj nakazywał, na wielką ucztę przybyła lokalna śmietanka.
Takich specjalnych sal w Irlandii było osiem. Ten należał do władcy
Leinsteru – Mac Dathó. Jak to na takowych ucztach bywało najlepszemu
wojownikowi przyznawano tzw. „porcję bohatera”. Najczęściej
chodziło o udziec dziczyzny, ale nie tylko. Chętni byli wszyscy
obecni dżentelmeni. Zaczęto więc prowadzić zażarte dyskusje
i polemiki, kto zabił więcej. Inni nad ilość przedkładali jakość.
W końcu na prowadzenie wyszedł Cet mac Magach. A chwalił się
tak: „Przysięgałem, jak moi współplemieńcy przysięgają, że
od momentu, kiedy po raz pierwszy dobędę włóczni, nie będzie
nocy i dnia, kiedy będę zasypiał bez głowy wojownika z Connachtu.”
Na nieszczęście Ceta pojawił się Conall Cernach. Znów wywiązała się
kulturalna dyskusja. Oto jej fragment:
„-To prawda – rzekł Cet – Jesteś potężniejszym bohaterem
ode mnie. Jeśli Anluan byłby na sali, zapewne również wyzwałby
cię na pojedynek. Wielka szkoda dla nas, że go tu nie ma.
- Ależ jest! - odparł Conall, zdejmując głowę Anluana ze
swojego pasa i ciskając ją w pierś Ceta z taką siłą, że krew trysnęła z jego ust.”
Po tej rozmowie już nikt nie miał wątpliwości, komu należał się
najlepszy udziec. Widać też jak ważny był fakt pozbawienia
przeciwnika głowy. Cetowi wystarczyła powszechna opinia
wielkiego łowcy głów. Conall przyniósł namacalny dowód w postaci głowy 

człowieka, o którym Cet mówi, że tylko ten mógłby równać z Conallem.
Ten tekst, jak i wiele innych zdają się potwierdzać przekazy
Rzymian. Jednak jest jeszcze drugie dno tego zwyczaju.
Głowy najsławniejszych wojaków posiadały magiczne,
dość zaskakujące zdolności. Otóż potrafiły mówić.
Przykładem może być np. głowa Sualtana, ojca Cu Chulainna.
Niemal wszyscy bohaterowie mieli do czynienia z takimi relikwiami.
Inni to Fion mac Cumhaill, czy Forthad Canann.
Ten ostatni znany był z tego, że do uczty zasiadał z kilkoma głowami.
Sam zaś dosłownie stracił głowę dla żony Aililla Flann Beca. Kiedy mąż
w końcu dorwał kochasi i zabił Fortharda, jego ucięta już głowa
wygłosiła poemat skierowany do ukochanej.
Inne irlandzkie mówiące głowy to głowa Fergala. Kiedy wojownik
zginął, wrogowie pozbawili go głowy, a następnie traktowali ją z
wielką godnością -obmyto ją, okryto jedwabiem, złożono w
honorowym miejscu. Przemówiła, dziękując za okazywany szacunek.

Furor Gallico - Miracolous Child

Były jednak głowy, które wpływać miały na losy całych królestw.
Przyjrzyjmy się walijskiemu utworowi Mabinogion i opowieści o Branie
Błogosławionym. Sytuacja rysuje się mniej więcej tak - król Brytanii
(Bran) aranżuje ślub swej siostry z królem Irlandii (Matholwchem).
Okazuje się jednak, że dziewczyna jest źle traktowana na Irlandzkim
dworze. Bran dokonuje więc inwazji na Zieloną Wyspę.
Po heroicznych walkach król Brytanii doznaje ciężkich ran
i w chwili śmierci nakazuje swym sługom odciąć sobie głowę
i zabrać do domu. Tak też zrobiono. W drodze powrotnej martwy
zdawałoby się Bran rozmawiał ze swoimi towarzyszami broni.
W końcu głowę złożono tam, gdzie obecnie znajduje się londyńskie
Tower. Królestwo miało być wolne od inwazji tak długo, jak długo 

będzie jej strzegła głowa władcy.
Wytworzył się więc obraz ściętej głowy, nie tylko jako trofeum
wojennego, lecz jako talizmanu. Martwi używają ich, aby dalej
pełnić swoje funkcje na tym świecie. Taki Donn Bó, słynący
z pięknego głosu, obiecał raz, że będzie śpiewał na cześć
swego pana przez całą noc. I kiedy zginął w bitwie, a wrogowie
zabrali jego głowę, ta uparcie śpiewała dalej.
Ważne jest również gdzie umieszczano te relikwie. Rzymianie
wspominali o ścianach domów, czy bram - zdaje się to dotyczyć
trofeów wojennych. Te święte układano chociażby na skałach.
Kamienie grobowe w pewnych miejscach stały się źródłem ich
nazw - np. Bend Etair, czyli wzgórze Etara. Słynne były również
studnie, którym przypisywano właściwości lecznicze. Ich źródłem
miała być umieszczona wewnątrz głowa, która trafiała do wody
w często tragicznych okolicznościach.
Czym więc była głowa dla Celtów? Najprawdopodobniej źródłem
niezwykłej mocy. Zaklinała się w nich mądrość, zdolności magiczne.
Może nawet nieśmiertelność duszy. W legendzie o Dermoncie,
po rytualnym uśmierceniu bohatera, a więc przeszyciu włócznią,
spaleniu i utopieniu, głowa została nietknięta. Może właśnie przez
wzgląd na świętość tej części ciała ucinano ją po pokonaniu przeciwników.
Była niezwykle niebezpieczna. Postawmy się po stronie Irlandczyków -
nie dość, że napracowali się by zabić wrogiego króla - Brana - ten
pośmiertnie ochrania swoje państwo. Ciężko więc zrównać celtyckie
zwyczaje z bezmyślną barbarzyńską praktyką, w której obecnie
specjalizują się żołnierze ISIS, zasypujący nas filmami z cyklu
„zrób to sam”. Choć łatwo przyjąć obraz antycznych łowców
głów, którzy przemierzają pole bitwy, by stoczyć epicki pojedynek,
zgładzić potężnego przeciwnika i obnosić się swą walecznością,
trzeba mieć na uwadze, że za tą praktyką kryje się coś więcej -
szacunek, świętość, kult potęgi ludzkiej istoty.

Tekst oparty na pracy Agnieszki Bartnik - Kult głów, z książki
„Zarys wierzeń plemion celtyckich”

Furor Gallico - The Glorious Dawn